Hiszpania - Costa Brava w czerwcu 2013


Autor: lines | Kategorie: podróże 
Tagi: hiszpania   czerwiec   costa brava  
25 października 2019, 15:21

   Termin wyjazdu - druga połowa czerwca 2013 r. Przelot 4 osób liniami Ryanair w jedną stronę 1000 zł. razem z jednym bagażem rejestrowanym. Powrót LOT-em za 2000 zł., ale mogliśmy mieć 4 bagaże w luku. Wyjechaliśmy z jednym bagażem a  wracaliśmy z trzema. W Hiszpanii dokupiliśmy jeszcze jedną walizkę i wózek dla czterolatka. Nie zabraliśmy naszego wózka ze sobą i na miejscu okazało się, że do miasta, sklepu, czy na plażę jest spory kawałek drogi, a mały nie bardzo ma chęć chodzić. 

   Najpierw przylecieliśmy do Barcelony, zakwaterowaliśmy się w hotelu i poszliśmy podziwiać to miasto. Ponieważ to Hiszpania to koniecznie musieliśmy spróbować paelli. Znaleźliśmy restaurację a właściwie to ona znalazła nas. Przed restauracją stała naganiaczka - Polka i jak usłyszała, że mówimy po Polsku zaprosiła nas do środka. Mały dostał fileta z kurczaka i frytki i był zadowolony, a my zamówiliśmy jakieś tapas, paelle, czarny ryż i coś do picia. Za dużo tego było, bardzo było mi tego wszystkiego szkoda, ale nie daliśmy rady wszystkiego zjeść. Zdjęcie nie wyszło zbyt pięknie, lecz paella naprawdę była pyszna.

    Potem był spacer Ramblą i powrót do hotelu, który nazywał się Peninsular. Hotel praktycznie przy samej Rambli, sam w sobie  taki dla mało wymagających, akurat na jedną noc. My byliśmy tam dwie noce, mieliśmy też śniadania wliczone w cenę, więc ogólnie nie było źle. Tylko do jednego nie mogłam się tu przyzwyczaić. Ta część miasta nigdy nie śpi, cały czas pod oknami przechodziły jakieś tłumy i było dość głośno.

   Po śniadaniu poszliśmy do Parku Guell, poniżej widok z tego parku. Właściwie to pojechaliśmy, opłaca się kupować bilety na komunikację miejską na 10 przejazdów. Kasuje się wtedy tyle razy ten bilet ile podróżuje osób.

    Park jest niesamowity, czułam się jak w bajce. 

 

    Potem obiad gdzieś na mieście i spacer Ramblą. Na Rambli jest dużo restauracji, ale jest dość drogo.

    Kolejny dzień to wymeldowanie z hotelu i przejazd wygodnym i niedrogim pociągiem do Girony. Potem z Girony autobusem pojechaliśmy do miejscowości L'Estartit, gdzie mieliśmy zarezerwowany domek z Vacansoleil na campingu Castel Montgri https://www.vacansoleil.pl/camping/hiszpania/costa-brava/lestartit/camping-castell-montgri-2100037/ . Za dwa tygodnie w drugiej połowie czerwca zapłaciłam ok. 2800 zł. Trzeba było zostawić kaucję, ale zwracali ją jak się dobrze posprzatało domek przed wyjazdem.

   Okolice L'Estartit.

    Plaża piękna, morze piękne, ale akurat był najzimniejszy czerwiec od wielu lat i temperatura wody nie była zachwycająca. Jak dla mnie to była za zimna, wolałam kąpiel w basenie na terenie campingu, woda trochę była cieplejsza.

 

        L'Estartit to małe miasteczko, głównie z restauracjami, sklepami, małym portem i promenadą.

   W drodze na plażę z campingu można wstąpić do supermaketu, a idąc w drugą stronę trafi sie do Lidla.

 

   Z ciekawostek - tafiliśmy tutaj na jakiś zlot samochodów.

   Camping ma trzy baseny, ale o ile dobrze pamiętam to ten z wodospadem nie był początkowo dostępny, a jak już go otworzyli to wszyscy mówili, że woda tam jest zimna, w końcu nie skorzystałam.

   Sklepik na terenie campingu.

   Bezpłatny transport na plażę był dostępny dopiero w drugim tygodniu naszego pobytu. 

   Poniżej nasi goście.

   Wykupiliśmy sobie jedną wycieczkę. Łódź miała szklane okienka pod pokładem, ale ja właściwie niewiele co przez nie widziałam. Podzielili nas na trzy grupy i każda schodziła na dół po kolei. Widoki na górze były zdecydowanie lepsze. 

 

 

     Dwa razy byliśmy w uroczym miasteczku Torroella de Montgri. Dzieciaki były zachwycone, był jakiś festiwal komiksów i latały po sklepach i zbierały różne rzeczy z tym związane, np. naklejki. 

 

 

 

    Poniżej zdjęcia z Girony, to niestety już nasza droga powrotna.

 

   Zostaliśmy jeszcze jedną noc w Barcelonie, chcieliśmy jeszcze zobaczyć słynną Sagradę Familia.

    Poniżej widok z hotelowego balkonu. W pierwszej chwili pomyślałam, że to kościół, a to podobno był szpital.

    Hotel był bardzo blisko Sagrady.

 

   Piękna, ale jeszcze niedokończona. Przyjedziemy kiedyś jeszcze jak już zbudują do końca.

 

   Zdjęcie linii metra, może Warszawa kiedyś też się doczeka.

   Rano pakowanie, wymeldowanie, przejazd na lotnisko i pierwszy wyjazd do Hiszpanii za nami.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz